29.06 (czwartek – dzień 1) Odlot
O godzinie 6 rano Paweł zabiera nas na lotnisko Okęcie. Jedziemy razem z Asią, Wojtek z Marysią jadą oddzielnie. Samolot do Moskwy odlatuje o godzinie 11:00. Mamy, niestety, problem z bagażem - podręczny jest zbyt wielki, trzeba się trochę przepakować. Udaje się jednak przemycić cały bagaż, chociaż jest nadwaga. Szwendamy się w strefie wolnocłowej, kupujemy wodę, Marysia - wódkę żołądkówkę ku ewentualnemu pokrzepieniu, strapionych indyjską dietą, żołądków. Mamy czas na wypicie kawo-herbaty i jakieś ciastko. Ruszamy do odprawy. Tu już na wstępie tracę swój pilniczek, bo, jak blondynka, spakowałam do podręcznego wszystkie kosmetyki i rzeczy im towarzyszące. Dowożą nas autobusem do samolotu SU 102, "zdrastwujtie" i lecimy. Po dwóch godzinach lądujemy na Szeremietiewie. Wysiadamy przez rękaw i idziemy dookoła budynku do części, w której oczekiwać będziemy na odprawę do Delhi snując się po alei pełnej stoisk kosmetycznych. W końcu, z braku wolnych miejsc siedzących, lądujemy na schodach prowadzących na I piętro, jak cała rzesza innych podróżnych. Koło godziny 18:00 wyświetla się nasz lot i stajemy w kolejce do odprawy. Tu trzeba zdjąć buty, które też są poddane prześwietleniu. Wszystko wkładamy do koszyczka i odbieramy po drugiej stronie taśmy prześwietlacza. Jest OK. Odlot o godzinie 19:25, już czasu moskiewskiego. Przy nas odprawiane są loty do Paryża i do Pragi. Stewardessy biegają i krzyczą „Pariż” i „Prag”, ale nikt nie reaguje, bo ich akcent nie pozwala się nawet domyślić potencjalnym adresatom, że to do nich jest skierowane ogłoszenie. Wreszcie przychodzi kolej na nas - trochę zmęczeni czekaniem wsiadamy przez rękaw do samolotu. Siedzenia trzy po trzy, czyli cała masa ludzi. Wojtek gaworzy z Rosjanką w sąsiednim rzędzie, Eleną. Okazało się, że ona leci do swojego guru na miesięczny kurs. Ona - mały plecaczek, parasolka przeciwsłoneczna, karimata, ja - 25 kg bagaż zasadniczy +7 kg podręczny. Lecimy. Karmią nas zestawami wegetariańskimi lub mięsnymi, do tego soki, kawa lub herbata. Lecimy 6 godzin.
Dalej
|